W dalszym ciągu wykańczam zakupione kilka miesięcy temu końcówki włóczki typu zapahetti. Dwa kilo to niby dużo, ale z takiej różnorodności kolorów i wzorów nie jest łatwo stworzyć coś sensownego. Chociaż zawsze można zrobić zamotkę lub koszyczek (tych mam chwilowo wystarczającą ilość).
Nie mogłam za to oprzeć się pokusie i zamotałam sobie kolejną ozdobę na szyję.
Określenie "zamotałam" jest wyjątkowo trafne. Dopasowałam kilka pasujących do siebie sznurków, obcięłam do pożądanej długości, końcówki zszyłam a w miejscu połączenia zaplotłam kolejny kawałek nitki.
Dla równowagi, po drugiej stronie zrobiłam na drutach ściegiem ryżowym prostokąt, który zszyłam na dłuższym boku.
To kolejna po kwiatku z makaronu i zamotce w kratkę ozdoba wykonana z tego typu włóczki. Każdą z nich bardzo lubię i naprawdę często noszę.
Nie jest wykluczone, że jeszcze coś powstanie :).
Pozdrawiam
Kasia
Nie gniewaj się Kasiu, ale mi się te wiązania na sznurze tworzą dla mnie efekt szubienicy... :P Może to przez te kolory, sama nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńNie mam za co się gniewać bo każdy ma prawo do własnego zdania :). Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła mi na to uwagę i jak się tak przyjrzałam zdjęciu to coś w tym co mówisz rzeczywiście jest. Ale na żywo naprawdę nie ma takiego efektu :D.
UsuńZamotka w moich ulubionych kolorach :))))
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te kolory :)
OdpowiedzUsuńA ja muszę się wreszcie skusić kiedyś na ten rodzaj włóczki :) Jest fajny ! Pozdrowienia !!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne połączenie wzorów i kolorów;) Wszystko ze sobą gra:) Super:)
OdpowiedzUsuńŁadne kolorki dobrałaś! Ale Ci się świetnie resztki trafiły , w moim worku był taki misz masz kolorów ,że cięzko coś z sobą połącząć ;P
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i bardzo efektowny naszyjnik :) ja szubienicy nie widzę ;) chociaż po przeczytaniu komentarzy, może same zdjęcia węzłów mogą się tak skojarzyć ;) ale ja na pierwszy rzut oka pomyślałam "WOW"!
OdpowiedzUsuń